czwartek, 27 października 2011

WKURW #5: Witamy w Nowym Lepszym Świecie!



Powracam. Powracam po wyborach, bo Polska wzywa, bo racja stanu, bo odpowiedzialność, bo Teatr Telewizji.
Powróciło nowe, nowy rząd, nowa jakość nowy Palikot. Problemy nie tak nowe, ale zawsze coś.
Kilka chwil po wyborach a już sytuacja się komplikuje. A to Zakon PC zmuszony jest stawić czoła powracającym jak nocna zmora Ziobrystom, a to Grzegorz Schetyna i Spółdzielnia Grabarczyka zaznaczają swoje wpływy na ostatnim skrawku władzy jaki im pozostał w ramach platformerskiej autonomii. Grzegorz Napieralski abdykuje na rzecz wyrachowanego betonu, a Jolanta Fedak z racji niewejścia do parlamentu szuka... tylnego wejścia, że tak powiem.
A w świecie? W świecie zamordowano Kaddafiego. Można powiedzieć, że okoliczności jego śmierci były dwuznaczne, że trafiła go zabłąkana kula, że uderzył się w klamkę, można. Powiedzieć można, ale wierzyć w to? Są tacy, co uwierzą. I pięknie. I zapanuje demokracja, deficyt budżetowy, chaos, przejęcie majątku narodowego Libii, zamieszki, walki partyzanckie, wzrost cen ropy. A w efekcie wojna domowa i kolejny, tym razem jak sądzę gigantyczny konflikt na Bliskim Wschodzie. Myślę, że będzie to bardzo potężna wojna. Bardzo.
Jednocześnie fanatyczni wielbiciele laickiej Francji, tolerancyjnej, hołubiącej przyjaźń, wolność i braterstwo – mogą przybić sobie pionę. Tak moi drodzy, na Waszych oczach spełniają się Wasze piękne marzenia współczesnego socjalistycznego humanitaryzmu. Nóż w plecy dla człowieka, któremu niemal cały świat zachodniej demokracji czapkował i wchodził w tyłek. Dziś dawni wazeliniarze mogli dokonać sprawiedliwej zemsty i na wieść o śmierci dyktatora zakrzyczeć wesoło na przykład: WOW! Zaiste, wspaniałe święto demokracji i wartości milordzie.

I nieustannie mam wrażenie, że o czymś zapomniałem. A tak. Zapomniałem o krzyżu. Zapomniałem, że są ludzie, którzy nienawidzą krzyża i chcą jego usunięcia z sali sejmowej. Z miłości. Z miłości do prawa. Oczywiście dzierżąc w dłoni Konstytucję RP, domagając się świeckości państwa, stają tylko w Jej obronie. Stają w obronie prawa i konstytucji. Nie chcą już wprawdzie ci sami obrońcy praworządności i świeckości pamiętać innych artykułów naszej konstytucji, na przykład by traktować małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, ale kto by się tam jednak zastanawiał nad tak oczywistą niesprawiedliwością społeczną. Się zmieni.
Tymczasem na czołówkach naszych ulubionych gazet informacje ważne i cenne. Najważniejsza informacja to taka, że oto kościół katolicki kosztuje nas aż 1,5 miliarda złotych.

Przed wyborami Nowi Ludzie Nowej Bardziej Świeckiej Lewicy wyliczali, że Kościół kroi jakieś 6 mld lekką ręką, tuż po wyborach z „wewnętrznych wyliczeń” wyszło ze 3 miliardy. Ani się człowiek obejrzy, a już mamy 1,5. W tym tempie nie wątpię, że jeszcze być może przed końcem roku dowiemy się, że w zasadzie to biorąc pod uwagę wszelkie opłaty, vaty i akcyzę za ogrzewanie, prąd i gaz, to Kościół dokłada do budżetu jeszcze jakieś parę złotych. Nigdy nic nie wiadomo. Sytuacja jak widać jest dynamiczna.
Informacja o tych jakże podłych, złych i niewdzięcznych katolickich darmozjadach pojawia się na informacyjnym topie, gdy na świecie ostatecznie klepnięto bankructwo Grecji, ZUS bankrutuje oraz wylicza się, że zadłużenie Polski dochodzi już to konstytucyjnego progu 55%.
Wszystko to naraz oznacza, że za chwilę zapłacimy dużo większe podatki, dobrotliwi ubezpieczyciele okradną nas biorąc większe składki, osłabi się nam wartość pieniądza zwiększając problem niefrasobliwych pożyczkobiorców-spekulantów, zaś sama Unia Europejska i walutowa strefa euro na naszych oczach się rozpada. Ale najważniejsze, że z kalkulacji na szybko wychodzi spora sumka jaką rzekomo Kościół zagarnia i nie daj Boże wydaje lub co gorsza oszczędza na potem. I to jest news, nie jakieś tam bankructwa, długi, czy konflikty.
Pani Kanclerz Merkel ostrzega, że pokój w Europie wcale nie jest taki pewny i jakoś już nikt się nie śmieje, jak podczas pamiętnego wystąpienia Ministra Rostowskiego.

Dziś mamy kolejny sukces polityki interwencjonizmu w stosunku do Grecji. Sukces wątpliwy, bo przyniesie inflację i opodatkowanie ciężko pracujących mieszkańców UE. Wzrośnie bezrobocie, spadnie produkcja, cwani bankierzy wypłacą sobie sowite premie z publicznej kasy. Wkurw narasta już nie tylko po stronie oburzonych zachodnich socjalistów i oburzonych polskich hipsterów z ekskluzywnego liceum. Szykuje się europejski rozpad i to rozpad z wielkim hukiem.
Bankructwo, rozłam i wojna. Coś niestety mówi mi, że w dwóch pierwszych kwestiach nie mylę się. A wojna? Wojna już trwa, pytanie tylko, kiedy wejdzie do Europy.